piątek, 10 października 2014

Samotność po drugiej stronie mostu.

[Palenie poważnie pomaga Tobie i osobom w Twoim otoczeniu.]

[Palenie zabija... to, co niechciane.]

Krakowski Kazimierz, produkcja własna

To jak to z nimi jest? Lepiej palić mosty, czy zostawiać..aż same zniszczeją? A może dać by ktoś się nimi zajął?

Jak tu się wyrazić by nie psychologizować? (będąc gąbką w oceanie psychologii ciężko)

Od kiedy pamiętam byłam i jestem wielką zwolenniczką palenia. Takiego dobrego, ekologicznego.

I by nie zostać posądzoną o niedojrzałość lub zwykłą ucieczkę od problemu, wytłumaczę się jak rozumiem to usuwanie mostów. Trochę refleksji. Trochę teorii. Trochę życia.

Wyjdę od samotności - najbardziej indywidualnego i wewnętrznego stanu ever.
I gdy ostatnio usłyszałam na wykładzie, że można tę samotność porównać do biologicznego sygnału awersyjnego [czegoś na wzór głodu, pragnienia], który krzyczy: "Jesteś w niebezpieczeństwie!" to będę zwolenniczką palenia jeszcze długo.

Bo...

Bo jak spalisz to, co niechciane, męczące, dręczące, burzące spokój i wiele innych, masz szansę być samotnym/samotną. A od samotności i jej ostrzegającego okrzyku jest już bardzo blisko do budowania nowego, pięknego, solidnego mostu...bo przecież jak jesteśmy głodni szukamy jedzenia, a spragniony tylko myśli o wodzie. 
Samotny po drugiej stronie mostu, miejmy nadzieję, podąży ku człowiekowi.

clue bez metafor? 

nie da się.

2 komentarze: