W sumie tydzień temu napisałam sobie na karteczce "wiarygodność = skuteczność -> blog".
Potem karteczkę zgubiłam, myśli również.
A 'problem' wiarygodności pojawił się (u mnie) w momencie pisania na Lamie Na Warę.
Czy ja w ogóle mogę pisać i się wymądrzać?
A jeśli ktoś, kto przeczyta powie, że to brednie, bezsens, bzdury, beee.
I może dobrze, że zapodziałam gdzieś tę kartkę z napisem.
Dziwne myśli.
[przecież Internetu starczy dla wszystkich, więc moje kilkaset znaków na tydzień jest niegroźne.]
Zatem wiarygodność.
Z tym zawsze kojarzy mi się świetne ćwiczenie coachingowe(nie będzie bolało, może. a jak zaboli to dobrze, znaczy, że działa). A wyglądało ono w moim przypadku tak.
Miałam przeczytać/zapoznać się z życiorysem jakiejś postaci - najlepiej takiej, którą za coś cenię, lubię, podziwiam, szanuję i tak dalej. Ja wybrałam bł. Matkę Teresę i Steva Jobsa (pięknie się uzupełnili!).
Czytając, miałam znaleźć taką jedną cechę w każdym z nich, którą chcę wprowadzić we własne życie.
Przeczytałam.Wysłuchałam.Wybrałam.Wprowadzam w życie. 'Wiarygodnieję'.
Matka Teresa i Jobs są dla mnie wiarygodni i dlatego ich wybrałam, tak sądzę.
Wiarygodność jest skuteczna, więcej!, wiarygodność przyciąga i pociąga!
Paulina, dzięki!
W Warszawie też są lamy.
Jak to Myszkowski śpiewał: "Dla wszystkich starczy miejsca..." Zawsze byłaś dla mnie mądrą osobą, niesamowicie skonstruowaną ideą, a przede wszystkim - wiarygodną. Cały czas zastanawiam się co oznacza "lama na warę". Ale może z biegiem czasu i czytaniem bloga pojmę to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, koleżanka z MATu :)
Jestem pewna, że gdzieś się pojawi wyjaśnienie - ale każda własna interpretacja będzie właściwa, tak sądzę. Za niesłychanie pozytywny komentarz stokrotne dzięki! Jak najbardziej zapraszam do czytania i pojmowania. Odpozdrawiam koleżnakę z MATu! [wo! MAT - spotkajmy się przy kawie, najlepiej w teatrze?!]
Usuń