Po pewnym czasie to już nieważne, czy było źle, a może jednak wspaniale. Nie wyciągnięte wnioski zalegają, stając w kolejce do odgrzania.
Powtarzanie się i przytaczanie ulubionej teorii na temat strefy komfortu (bo to też przecież element siedzenia wygodnie na sofie i mówienie ciągle tego samego) nie ma tu sensu.
Ostatnio dodaję do niej pewną modyfikację. Powoli(!) i dość skrupulatnie wdrażam w swoje plany&czyny element SLOW.
Esencją tego podejścia jest obecny na dołączonym obrazku Ferdynand. Błogość codzienności.
Zatem do dzieła z tym slowlife'em!
We własnym tempie, idealnie realizując postanowienie urodzinowe o świętym spokoju.
Do potem!

Pora żyć!
OdpowiedzUsuń