sobota, 9 kwietnia 2016

Weekend z r. i R.

Sobota kojarzy mi się ze sprzątaniem. Tak to jakoś zawsze w sobotę jest na to czas.

Sprzątanie półek z książkami, z pochłaniaczami kurzu, mycie podłóg, łazienki, kontrolowanie kalendarza, odpisywanie na maile zaległe i tak dalej...

Zaintrygował mnie (i jednocześnie zmotywował do napisania) mój pewien kubek. Cały wypełniony niepiszącymi długopisami. Jak jakiś się wypisze to go tam odstawiam.
Dziś szukając czegoś do pisania odruchowo sięgnęłam w stronę "zbiorowiska pisaków pod rękę" i ku memu zaskoczeniu, wszystkie nie piszą. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam zastanawiać, ile jeszcze takich "kubków" mam?

Zakładam, że jedną z głównych przyczyn dla których sprzątamy jest przebywanie/życie w miłej atmosferze. [Każdy zaś ma swoje punkty graniczne, kiedy stwierdza, że już jest miło.]

Na tę atmosferę składają się w gruncie rzeczy nasze nawyki. Zawsze ustawiamy książki od największej do najmniejszej. To, co czytamy leży pod ręką na dole. Nie łączymy rzeczy związanych z pracą z naszym hobby. Na pulpicie zostawiamy tylko to, co potrzebne w danym tygodniu. Wypisane długopisy trzymamy w wyznaczonym do tego kubku. Można tego mnożyć i mnożyć.

Tylko czy te nawyki faktycznie robią miłą atmosferę?
A może są tylko-nawykami i zabierają przestrzeń wartą innego rozwiązania?
Przecież są u nas od zawsze.

Tak jest z wieloma rzeczami i Rzeczami.
Są od zawsze, ale czy to znaczy, że są najlepsze?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz